poniedziałek, 25 lipca 2011

Kolejna porcja poezji

Trzeba trochę nadrobić stracony czas, poza tym za duzo tandetnej prozy tu powypisywałem, teraz patrzę na to wszystko troszeczkę inaczej, nie to że poglądy się zmieniły, po prostu coś jest pieprzeniem o dupie Maryny a coś jest warte uwagi. No nic, łapać to i udawać zachwyt :P

Lilith & Sadaprarudito

Zaklęta niewola mojego umysłu
Pobudzenie, zapomnienie i urok
Przed oczami rysuje się bezkres nicości
Oblewa mnie swoją powłoką niebytu
Szukam prawdziwego oświecenia

Lilith buntuje piekło ku górze
Czarna armia, szeregiem wzlatuje w sklepienie
Z roga bawolego dochodzi przeraźliwy ryk
Ogniste miecze wznoszą rzesze upadłych powstańców
Magiczne strzały nasączone oliwą
Żywo płoną i wzlatują w bezkres niebieski
Niebo zapłonęło!

Palące się wszechpotężnym żarem
Tli się od zewnątrz a anioły śpią
Śpi cała boska świta, śpi sam Bóg
On wszechwiedzący i wszechwieczny!
Nawet on nic nie wie!
Ogniki zdradliwie przeciskają się do środka
Lilith pędzi na czarnym pegazie - wzlatuje!

Nikt nic nie wie? Nie...
Nikt nie przypuszczał że ktos się odważy
Eteryczne istoty nie stworzone do walki,
Delektujące się harfą, ciszą i harmonią
W panice rozpraszają się po królestwie
Bóg jednak widzi - siedzi i myśli

Zaklęta niewola mojego umysłu
To wczoraj było, rozbijałem się o skały
Dostojeństwa, zaszczytu, mądrości wyzbyć się
Pokusom i grzechom pozwolić kluć się
Ze spokoju złość, z równowagi sejsmos
Samookaleczenie, hańba i wstyd

Strugi płomieni, ogniste kule, palące się komnaty
Jakoby trafiło na jakieś dusze - o zgrozo!
Toż dusze palą się ogniem zawsze od środka
Ból nieprzerwalny, tortura niesamowita
Nikt się nie pali... wstrzymany ogień
Rycerze światła odbili ataki

Gruzy i strzępy budowli wzniosłych
Wieki i wieków nietknięte dobytki
Niczym nie chronione, nie było potrzeby
Bóg niewzruszony szacuje straty
Wznieśc to ponownie, tamto odnowić
Tu dziurę załatać tam straż wystawić

Ki diabeł mać wasz przeklęty postuch!
Czym się kierował i z jakiej przyczyny?
Że się odważył, ze wierzył w swą armię?
Co żyw ta debata chodziła po głowach
Wznoszone na nowo w zawrotnym tempie
To nie to samo co było przedtenczas

Zaklęta niewola mojego umysłu
Spuszczona głowa, skrzydła obwisłe
To moja wina, jam to uczynił!
Żekłem do istot i stworzeń niebieskich
Wygnać i opluć a cóżeś uczynił?
Porwałem, zaszczułem zabiłem zgwałciłem

Nietęgie głowy a oczy szerokie
I dziwy i szepty i spekulacje
burzony ideał czystości splamione
Z miłości, jasności, pokoju ot co sie stało
Zabawy uciechy i grzechy ziemskie
Kosztował, harcował, urzekał, porzucał

Roztropność i prózność rozdała swe szaty
kapturem kłamstwa przykrył swą twarz
Wszechwiecznym grzechem strącony na ziemię
czci ludzkiej pokory się uczyć
Niepogodzony ze sobą,
z pokrzywdzonymi siostrami mórz
Potępiony wraz z syrenami
Za ktore Lilith rozlać krew miała

Kres tułaczek i dróg bezkresnego horyzontu
Rozdmuchanych nadziei i ideałów
One pozbawione płetw on skrzydeł
Zmagania z nieznaną im ludzką naturą
Fizyką bólu, zmęczenia i cielesności
Nigdy nie spotkał dźwięcznej Leukozji
Inna na twarzy, inne też włosy...
Szukał jej cudnej siostry...

W czasoprzestrzeniach pomieszał mity
Legendy poganskie i greckie historie
Odyseuszowskim statkiem wtenczas przemierzał
Gdy zauroczył się jedną z trzech syren
Imienia nie zdradził jej do dzisiaj
Szuka jej wszędzie w złocistych piaskach
Gdzie jesteś wiedźmuszko? Głucha cisza...

Pięć wód i dziesięć gór,
sześć rzek i 2 doliny
Krwiste bagna cuchnace padliną,
Dotarł na skraj świata, na ziemię niczyją
Ziemię pustą i bez niczego,
Niczego prócz niej, uwodzicielki syreny
Właściwie kobiety...
wciąż niecodziennej urody

Z ciążącym grzechem śpiewa mu pieśń
Tak czystą jak świeta woda jezior niebios
Bowiem imię jej czystym głosem sławone
Na jego cześć obwolane, ochrzczone
Przenosi w krainę smutku i łez
Łez bursztynowych niebieskich oczu
Opowieść o pustce, straconych nadziejach
Rozbitym lustrze złudnej iluzji...

Wskrzeszeni na nowo, szukając powrotu
Znaleźli swą ścieżkę oświecenia,
Aladiah wziął ich w swoją opiekę
By znów aureolę założyć nawroconym
Za wstawiennictwem sił istot nadprzyrodzonych
Król mórz, księżyca, księzniczka syren
I jedna z pieczęci siedmiu aniołów

Wszystko to wasze i powrót chwały
Lecz pierwiej sobie wybaczyć musicie.
Tu mysil naszły kto komu dlaczego,
Bo była historia to dosyć zawiła
Wpierw złotem lecz dalej krwią pisać poczęto
Odbita miłośc siostrzany kochanek,
Wzburzenie fal głosem nadludzkim
Łódź podtopiona Ful ledwie żywy

On jej wybaczył bo tylko ja kochał,
Złość Leukozji - kochanek odpływał,
Lecz czy ją kochał?
On nie zaprzeczy, lecz...magia jej siostry
Zwaśniła wszystkich choć wina jest serc
Pytanie jego gdzie gra była gdzie miłość?
Gdzie czar, gdzie prawda a gdzie kłam kres miał?

Lilith jest żądzą i namiętnością
Mściwością apatią pożera wszystkich,
Nauczkę srogą dostał więc każdy,
I niebo swoje budują od nowa
Dźwigają skały, popioły z ogrodów
Znów nowe flory zakwitną
Niech będa droższe w całym swym cudzie,
Pałace trwalsze i okazalsze
posługą isercem hierarchię wznoszą
ku szczytu nieba po wszechstron morza

Nie do skończenia lecz w nieskończoność
Nad bytem kochanka się rozczulać
jak jeden za pierwszym tak pierwszy za drugim
Przezwyciężone trudności...
Wygrana z Lilith...
Siostrzana miłość i zrozumienie
Wzajemną pomoc
Ocalenie.

Brak komentarzy: