niedziela, 25 maja 2014

Frustracje

Co robię teraz o tak późnej porze? Wchodzę na bloga o którym zapomniałem wieki temu szukając w ogóle jego nazwy, loginu, hasła i wpadając dopiero po pół godzinie na to, że aby się wylogować z konta na którym bloga nie mam to musze wejśc na gmail. Ja to jestem etatowym idiota wiecie? Ok do rzeczy. Poczułem potrzebę napisania czegoś, poniewaz targają mną dośc negatywne emocje. Ktos bliski przebywa na 3-dniowej wycieczce w górach i świetnie się dogaduje z kims o kogo od dawna byłem zazdrosny. Telefonuję, sms-uję i wydaje mi się że ta osoba czuła się (zwłaszcza dzisiaj) już zbyt osaczona moim uporczywym kontaktowaniem się (czyt. "sprawdzaniem"). Rozładowuję napięcie. Real wygrał z Atletico w finale Ligi Mistrzów - niesprawiedliwie. Czy cały świat musi się sprzysięgać przeciwko mnie w jednej chwili? Polonia bezbramkowo remisuje z Orlętami Radzyń Podlaski (na tym meczu byłem odreagować i poprawiac sobie nastrój) a Lech Poznań zremisował z Pogonia Szczecin (również bezbramkowo) i przez to Legia zdobyła mistrzostwo Polski. Nie no byłbym chyba śmieszny gdyby to pogłębiało mój nastrój. Dzisiaj (tzn wczoraj bo już po północy - zawsze robię ten błąd a lubię dokładnie precyzować godziny i daty) pożarłem się z kolesiem z którym się do niedawna kumplowałem. No o co poszło? To był drugi dzień kłótni (nie pamiętam czy drugi pod rząd ale już nieistotne). Co było w dniu poprzednim? Wyzywał moje miasto od "wsiórów" choć sam tu mieszka juz jakieś 5 lat i ma sporo znajomych stąd. Koleś sprzedaje pewien produkt znanej marki w Polsce i jako przedstawiciel handlowy chodzi z tym produktem (ofertą) od domu do domu. Miesiąc wczesniej to jeszcze i ja pracowałem w tej firmie ale mi się odwidziło naciągać ludzi. Koles jest frustratem bo zrealizował dana ilośc umów i od kilku dni stoi w jednym miejscu - nie może ruszyć z tym dalej. To właśnie o ludziach którzy go nie chca wpuszczać do domu, albo dosadnie tłumaczą że nie są zainteresowani - to własnie o nich ma takie zdanie - są "wsiórami". No w zasadzie to generalizował i powiedział "wszyscy z tego miasta" ale być może chodziło mu tylko o potencjalnych klientów, osoby które juz odwiedził z tym szajsem. Dzisiaj kolejne potyczki słowne, bo wtedy skonczyło się na tym że nie chce takiego chama jak on znac już ale że jestem mu winny kasę bo jak nie miał jeszcze swojego konta na umowy w pracy to wbijał pierwsze umowy na moje konto i za te umowy wiszę mu kasę jak tylko wypłata wpłynie na moje konto. Napisałem mu że zapewne będzie teraz chciał egzekwować pieniązki ode mnie ale niech pamięta że tak naprawdę sporo mi zawdzięcza (chociaż nigdy wcześniej mu tego nie wypominałem) - pożyczałem mu kasę, zapoznawałem ze swoimi znajomymi na koncercie bo przyczepił się mnie z braku kolegów, rekomendowałem go kierownikowi firmy w której teraz pracuje i w ogóle doradziłem mu składanie tu papierów bo nie mógł nic znaleźć a gryzła go poprzednia praca która okazała się mało ambitna. On już tego nie pamięta. Dlaczego to mu wypomniałem? Mam teraz masę wydatków a wiedziałem że nie da się odkręcić tej kłótni - to jego wina, to on obrażał mi moje kochane miasto... Cóż więc zrobiłem? Napisałem ze skoro mu tyle się przsłuzyłem to niech mając to w pamięci zgodzi się na to że swoją kasę z mojej wypłaty dostanie w czerwcu bo mam swoje bardzo ważne wydatki. Ja jestem honorowy i nigdy sie nie zdarzyło zebym komus kasy nie oddał, no ale spoko - może być nieufny skoro wkroczyliśmy na wojenna ścieżkę. Ku mojemu zdziwieniu zgodził się. Dzisiaj napisał jakby nigdy nic że zmienił zdanie. Wkurzyłem się i wygarnałem mu wiele rzeczy i namisałem że oddam mu w czerwcu bo liczy się pierwsze słowo. Dalej już było coraz gorzej, zaczął straszyć kierownikiem, grozić mi że wstrzymaja mi wypłatę (podczas gdy nie było ku temu podstaw skoro nie dostałem swojej wypłaty jeszcze ale gnój był na tyle opętany że takich oczywistości starał się nie dostrzegać). Ostatecznie stwierdziłem że fakt - to jego kasa, niech mu będzie, niech się tym wszystkim wypcha ale niech poda nr konta. Debil nawet konta podac nie chciał twierdząc że coś kombinuję podczas gdy to własnie on jest największym chojrakiem i cwaniakiem jakiego obecnie znam. Podał wreszcie, ale ile nerwów mnie kosztowała rozmowa z tym palantem to już tylko ja wiem. Irytowanie się w rozmowie z bardzo bliska mi osoba to był najgorsze jednak tego dnia... To jest to o czym zaczałem pisac na początku... Jestem typem zazdrośnika ale uważam że mam powody, bo są osoby które lubia wpieprzac się między wódkę a zakąskę i są tak nachalni że narzucają wszystko osobie nieśmiałej. Teraz ta niesmiałośc wcale nie jest taka wielka u bliskiej osoby ale naiwnośc wciąz ta sama. Ktoś może miec problemy z trzymaniem języka za zębami, może też przetrzymywać zeszyty, materiały do nauki danej osoby a ta osoba i tak to wszystko zapomni i znowu pożyczy zeszyty, znowu będzie gadac i cieszyć się tym że spędza czas z tym osobnikiem mając świadomośc że jestem zazdrośnikiem i że była kiedyś odwrotna sytuacja i to ja musiałem ustąpić i nie spotkac się z kimś żeby nie było dąsów i fochów. W niedzielę czyli jutro, czyli tak naprawdę juz dzisiaj - wraca z wycieczki i mam nadzieję wreszcie będzie koniec tych tortur - uszyczypliwości przez telefon, ironii, irytacji wzajemnej przy jednoczesnym udawaniu że wszystko ok, że się nie gniewamy na siebie. Jaki morał z tego? Nie powinienem tyle ustępować ale nie powiniene też irytowac się tak wszystkim no ale nie moja wina że jak się wali to wszystko w jednej chwili a jak jest pięknie to też po całości. Napisałem to bo musiałem to gdzieś wyrzucić z siebie (dawno już nie czułem takiej potrzeby) i wierzę że będzie wszystko ok. Chwilę przed pisaniem tej wiadomości na blogu sprawdzałem archiwum gg i rozmowy z ta osobą z dnia 24 maja 2013 (mam takie reminiscencyjne klimaty i np odnośnie tej osoby sprawdzam codziennie co było miedzy mna a tą osobą dokładnie rok temu w danym dniu) i co się doczytałem? Wyrwę kawalek istotny: "czasami jak patrzę na niektórych, jak się fajnie dogadują i są zżyci i świetnie się bawią w swoim towarzystwie to aż im trochę zazdroszczę". Ten tekst przypomina mi to co ja czuje teraz i czego tej osobie zazdroszczę obecnie. Kończąc. Jeżeli ta osoba kiedys przypadkowo trafi na ten wpis na blogu i domysli się (trudno zeby się nie domysliła) że to o nią chodzi, to mam nadzieję że nie wypruje mi wszystkich flaków i nie obrazi się śmiertelnie na mnie bo nie miałem złych intencji i wiem że nikt się nie domysli o kim pisze bo nikt znajomy nie wie że mam bloga (nikt kto zna mnie i ją z reala). Być może ten news polezy tu tylko troche i zostanie usunięty, ponieważ moim celem nie było chwalenie się nim z innymi ale po prostu chciałem przepisać swoje mysli i poczuć się lepiej bo czuję się strasznie. Ile siły w sobie muszę miec żeby walczyć o to żeby byc wysłuchanym, zrozumianym, kochanym, szanowanym przez kogoś na kim mi zalezy tak bardzo, ze gdybym utracił ta osobę to skonczyłbym ze soba...

Brak komentarzy: