wtorek, 1 czerwca 2010

Ja i skale wyznaczające wewnętrzny oraz zewnętrzny byt i jego odwzorowania.


Człowiek prowadzi internetowy zasobnik rozproszonych własnych myśli a nie zaczął właściwie w ogóle konkretnie nic o sobie jeszcze pisać. Chyba nie umiem, będę drążył więc tematy orbitujące wokół mnie i moich subiekcji, ale bezpośrednio nie odniosę się literalnie do własnego życiorysu, tym bardziej wyrażającego mój byt fizyczny (co robię, jak żyję, kogo lubię).
Więc wybaczcie, nie przedstawiłem się, to takie niekulturalne..
Na imię mam Grzegorz, urodziłem się i mieszkam na południowo wschodnim krańcu Polski. Karykaturalnie szczupły ale z widocznym mięśniem piwnym. Bywam/staję się/byłem/jestem rozleniwiony, zamknięty i może częściowo introwertyczny - z naciskiem na świat wewnętrzny, niekoniecznie ambitny i inteligentny.
Nie mam swojego ulubionego rodzaju muzyki, po prostu lubię muzykę.. słuchać. Ostatni raz miałem w ręce gitarę może pół roku temu, przyznaję się jednak szczerze że jestem muzycznym beztalenciem.
W życiu staram się kierować racjonalizmem z domieszka optymizmu, czasami pesymizmu - takie rozchwianie bywa wręcz zdrowe, potrafię czasami coś powiedzieć czego sam nie zrozumiem, więc przyjąłem do świadomości (głosem podświadomym) iż lepiej jak coś napisze niż powiem, bowiem werbalnie jestem niedorozwinięty, za to refleksyjnie potrafię uzewnętrznić jakieś własne percepcje, byc może niedbale, niekształtnie, ale mniej nieudolnie.
Fizycznie - notorycznie się upośledzam i marnotrawię umiejętności nabyte, psychicznie - za bardzo wnikam we własne anomalia i uświadamiam je sobie zamiast skupić się na pozytywnym poznaniu, albo w skrócie, po prostu "za bardzo", "za dużo", "za często", osobowościowo - ze względu na niski proces poznawczy bodźców zewnętrznych, skupiam się na sferze wewnętrznej, co jest cechą ludzi odosobnionych, ale nie "innych - bo innych bo oryginalnych", lecz "innych bo innych bo dziwnych", niezrozumiałych, wstydliwie obnażonych emocjonalnie, bo daje to skutek spowiedzi oczyszczającej, nieopisanej potrzeby wyrzucenia czegoś z siebie ze względu na jakiś powód itp. nieważne
tak, osobowościowo, równie dobrze mogłem napisać bezosobowo, niebytowo.
Orientacja seksualna - heteroseksualny, poglądy religijne - agnostycyzm religijny, poglądy polityczne - lewicowo-liberalne, obecne odniesienie do sportu - pasywne wyczynowo, euforyczne jako niezależnego widza...
Mój wygląd zewnętrzny? Pokazują mnie zdjęcia, ale dla człowieka marginalizującego znaczenie wyglądu krępujące jest ocenianie wyglądu, a co gorsza swojego.
Dla jednych mogę być brzydki, ohydny, dla innych przystojny, różni ludzie różne gusta i nie ma w tym przesadnej skromności, bo przecież nie asekuruję się i nie szukam wymówek, bo gdybym tak robił, to nie zadałbym tego pytania do samego siebie.
Pragnę również zauważyć że pisanie w stylu autobiograficznym, czy bardziej ogólnie, za pomocą "rozwiniętych metryczek" cech, idei, poglądów, doktryn, wierzeń czy tym podobnych.. pisanie takie z socjologicznego a nawet psychologicznego punktu widzenia, jest wyrazem głębokiego uwewnętrznienia myśli - nie mylić z kompetencją, bo niekoniecznie myśli muszą być inteligentne.
Dlaczego wciąż o sobie? Spójrzcie na blogi, na fora, czy ludzie piszą o kimś? A nawet jak piszą o kimś, to w odniesieniu do siebie, do tego co sądzi o tym wydarzeniu, co czuje do omawianej osoby. Czy na forach znajdują się ekstrawertycy? Oczywiście. Ale poznajemy takiego człowieka po tym jak pisze, a nie czy pisze. Osoba otwarta, śmiała, pędząca przed siebie, nie ma czasu by przycupnąć, przystanąć by dłużej się zrefleksować, a jeżeli to robi to cóz jest ten czas... kilka minut? jedna godzina w tygodniu? jeden dzień?
Ekstrawertyk uczy się, może nawet i nie musi uczyć się na pamięć, tylko częściowo z pamięci częściowo logicznie. Taka osoba jest ofiarą własnego sukcesu i jest skazana na odnoszenie dalszych sukcesów, zdobywania nagród, pochwał, wysokich not, lub budowania sfery wiedzy ambicją średniego ucznia czy "piątkowicza".
Oczywiście mowa o ekstrawertykach z namacalnym choć cząstkowym stadium introwertyzmu prowadzącego do pewnego zrównoważenia cech osobowości.
Osoba ta czuje wiersz, przeczyta go, zinterpretuje, ale pomoże jej w tym percepcja nie związana bardzo z wyobraźnią a związana bardziej z inteligencją którą wspomaga nieznacznie myślenie strategiczne. Przykłady?
Ktos o czymś wie, bo zna słownikowe znaczenie wyrazu powszechnie nie używanego, z etymologią znaczenia wziętą z języków obcych. Osoba ta wie że "etymologia" oznacza tyle co geneza słowa, skąd to słowo się wywodzi i w jaki sposób ewoluowało do spolszczonej wersji przyjętej w naszym języku, więc ta osoba potrafi zinterpretować poprzednie moje zdanie "operacyjnie", "analitycznie", "umysłowo", podczas gdy osoba neurotyczna lub zamknięta w sobie ale wysublimowana w refleksjach, czerpiąca bardziej z wrażeń niż wiedzy nabytej drogą nauki pojęciowej spróbuje domyślić się czegoś bazując bardziej na intuicyjności, logice i sensowności obcego wyrazu w zdaniu.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ szanuję niezależność, szanuję ludzi refleksyjnych bardziej niż tych których uzdolnienia wykreował konserwatyzm szkolny. Myślę że łatwiej teraz jest zrozumieć choćby moje poglądy polityczne, ani nie zamykane w prawicowych, chadeckich księgach biblijnych, ani w kodeksach prawa pisanego na tyle silno by człowiek czuł się skrępowany myślowo, kulturowo, wyznaniowo.
Leseferyzm nie preferuję, ale mowa przecież o nieskrępowaniu obyczajowości indywidualnego człowieka i nie wrzucania go do fanatycznych patriotycznych grup symbolizujących polskośc a ostatnio jak to popularnie ktoś kiedyś nazwał - poglądu politycznego nazywanego żałobizmem.
Nie możemy kierować się dobrem państwa ponad naszym dobrem jak to wyraża ruch prawicowy, czy wallenrodyzm w literaturze, to nie czyni nas wielkimi sercem, uczuciowymi, musimy kierować się sercem oddając przysługę i pomagając drugiemu człowiekowi przede wszystkim.
Żaden ze mnie rewolucjonista, nie głoszę prawd komunistycznych, ani nawet czysto socjalistycznych, jestem pokoleniem ludzi wyznających wolnośc wyboru, wolność słowa, demokrację, a socjaldemokracja czerpie tylko te marksistowskie idee które są nalbliższe człowieczeństwu, ale człowieczeństwu nie wprowadzanego pismem świętym czy określanymi kanonami, wręcz narzuconymi, lecz człowieczeństwu mojego indywidualnego altruizmu i etyki. Polityka polityką, ludzie nie lubią jej, ale myślę że dość zabawy ze stereotypami, bo ich przytaczanie powoduje że stają się stanem faktycznym i o ile sport czy ciężka muzyka przyciąga również kobiety, o tyle do polityki miesza się wielkorotnie mniej płci pięknej ze względu na przyjmowanie do wiadomości iż są one w niej niemile widziane. Ale wykroczyłem poza temat.
Wróćmy do poglądów. Napisałem że jestem agnostykiem religijnym, a co ciekawe nie uogólniłem do słowa agnostyk, jest ono za bardzo kojarzone z ateizmem. Agnostycyzm to nie uznawanie narzuconych wartości biblii głoszących że Bóg istnieje. Agnostyk jest racjonalistą, nie podpiera się dowodami o jego istnieniu w zapisach ani fakcie iż trzeba wierzyć że tak jest. Co ciekawe jednak, może całkiem nie wierzyć w Boga, w sens wiary, nie uznawać religii, ale może również odrzucać dowody na rzekome istnienie Boga, ale twierdzić iż kiedyś da się udowodnić że On istnieje. Ja należę do bardziej skrajnej grupy, tej najbliższej katolicyzmowi - bowiem nie ma dla mnie dowodow na istnienie Stwórcy, ale wierzę w Niego na swój sposób, bo jest istotą niewyjaśnioną, bo nie można zarówno udowodnić że istnieje ale też udowodniż że nie istnieje i dowody oraz antydowody na istnienie Boga są czasami interesujące. Czuję że musze w coś wierzyć, to chyba siła mojego sentymentalizmu.
Jest wiele kwestii o których na początku wspomniałem tutaj w tym temacie, a nie rozwinąłem i nie zrobię tego niestety już dzisiaj, ewentualnie powrócę w przyszłości kiedy będe miał więcej czasu na rozważania. Mam tylko nadzieję że względnie zostałem zrozumiany (o ile ktoś to przeczyta) i że wystarczy do jakiegoś tam obrysu mojej osoby.